piątek, 31 stycznia 2014

Niebieskie trampki 1 " Zachodzące słońce. Cóż z piękny widok ... "

 Idę w stronę parku. Ze słuchawkami na uszach, muzyką w głowie. W moich ukochanych niebieskich trampkach. Nigdy się z nimi nie rozstaję. Są ze mną odkąd miałem 7 lat. Oczywiście nie te same, bo to by było conajmniej dziwne. Po prostu, mam je w każdym rozmiarze, w dużej ilości. Kiedy wyrastam z jednych, wpycham się w drugie. Jednak kłopoty pojawiają się w zimie. No jak można przy 15 stopniach na minusie chodzić w cienkich trampkach? Albo w czasie pluchy. Przecież później będą całe mokre i ubłocone (T.T) !!! No, istnieje kilka wyjątków, kiedy ...
 Ups. Prawie spadłem plackiem na chodnik. To chyba przez moje niezawiązane sznurówki. Tak, to chyba przez to ... Jednak mimo to nigdy ich nie wiążę. Czasem nie mam czasu, choć zazwyczaj poprostu mi się nie chce. 

 Powoli zaczyna się ściemniać. Za jakieś 10 minut będę na miejscu. Przez całą drogę czułem, jakby kr=toś mnie obserwował. Jakby jakaś para paczadeł, śledziła każdy, nawet najmniejszy mój ruch. Na początku niepokoiło mnie to, jednak z czasem uspokoiłem swoje nerwy porwany przez wir spokojnych rytmów muzyki. A tak poza tym. Kto mógł mnie śledzić. Nie pochodzę z jakiejś wysoko usytuowanej rodziny.Chyba nie mógłby być to jeden z tych zboczeńców grasujących po mieście. Nie, oni nie atakują chłopaków. Chyba ...

  Idę spokojnie przez park ignorując wszystkich i wszystko, co dzieje się w okół mnie. Nagle czują czyjąś rękę na moim ramieniu. Ciągnie mnie na prawą stronę. Niestety nie zauważam dość wysuniętej płyty chodnika, która znajduje się obok mojej prawej stopy. Potykam się o nią i moja stopa wygina się boleśnie na bok. Z ból do oczu napływają mi łzy. Na szczęście nic nie chrupnęło. Byłem zbyt zajęty tłumieniem łez, żeby poczuć jak jeden z moich cennych butów ześlizguje się z obolałej kończyny na domiar tego tajemnicza osoba wykorzystała moment mojego zamyślenia i wepchnęła mnie w pobliskie krzaki. Mój mózg jakby na zawołanie włączył się. Zacząłem krzyczeć o pomoc, próbowałem się wyrwać, lecz boląca kończyna nie pozwalała mi na zbyt wiele ruchów. 
 Z biegiem czasu mój głos był coraz słabszy i zachrypnięty, aż w końcu nie mogłem już nic mówić. Zdarte gardło bolało mnie niemiłosiernie. Tajemniczy oprawca skorzystał z tego. Wsuną swoją oślizgłą łapę pod moją bluzkę. Jednak na szczęście nie zdążył nic zrobić. Zza krzaków wyłonił się chłopak, mniejwięcej w moim wieku. Popatrzył na mnie. Co zobaczył ? Twarz całą zalaną łzami, zapuchniętą. Włosy w nieładzie. Oraz wyciągniętą rękę, błagającą o pomoc. Przez chwilę patrzył na ten widok oniemiały. Otrząsną się. Pociągną za wyciągniętą ku niemu rękę. Zasyczałem z bólu kiedy zahaczyłem  o jedną z gałęzi krzaka obok. Chłopak podniósł mnie na ręce i położył na pobliskiej ławce. 
 - Poczekaj chwilkę. Muszę z nim poważnie "porozmawiać" - powiedział do mnie melodycznym głosem. Po czym ruszył biegiem w stronę gościa który mnie zaatakował. Widocznie chciał uciec. Jednak tak naprawdę nie wiem co się stało. Od przeżytych emocji straciłem przytomność ... 

 No i Ancek w końcu postanowiła opublikować swoje ukochane wypociny. Jestem ciekawa czy ktoś to w ogóle przeczyta ^^

2 komentarze:

  1. Oooooo *.* o mamusiu! Jakie zarabiste!!! <3 daaaalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jest to tematyka w jakiej gustuję, ale uważam, że piszesz neźle. Logicznie, ciekawie, interesująco. Oby tak dalej.
    roxette16

    OdpowiedzUsuń