piątek, 4 lipca 2014

Koniec

Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Naprawdę. Możecie się teraz pytać - za co ?
 Otóż pewnie nie został przez was pominięty fakt, iż w ogóle nic nie pisałam. Powód jest prosty, aczkolwiek, jak dla mnie, trudny. Nie mam kompletnie weny do tego opowiadania. Mogę się głowić, myśleć, ale za każdym razem kolejny rozdział nie pasuje do tych pierwszych. Myślę, że jest to spowodowane nie przemyśleniem przeze mnie akcji. Niby mam jakieś prześwity, ale coś mi ciągle nie pasuje. Tak więc ogłaszam, iż kasuję to opowiadanie. Możecie, a raczej powinniście, o nim zapomnieć.
 Druga rzecz jest następująca : mam zamiar zmienić adres bloga, teraźniejszy wydaje mi się po prostu za długi. Możliwe jest więc, że mnie nie znajdziecie. Zrobię to albo jutro, albo w niedzielę. Jak dam radę, to was poinformuje
 To tyle wiadomości. Nie będę przedłużać. Jak przeczytacie ten post, to dobrze, jak nie, to trudno.
  Do zobaczenia, może jeszcze kiedyś na mnie traficie^^.

niedziela, 11 maja 2014

Niebieskie trampki 4 - " Życie jest okrutne"

 Stoję pośród zielonych, wysokich traw i wielobarwnych kwiatów. Lekki wietrzyk smaga moje włosy. Do moich nozdrzy dobija się mocny zapach, bardzo przyjemny, choć lekko drażniący. Patrzę się w niebo, lekko zachmurzone i przymykam oczy oddając się ciepłu słońca. Po chwili, przyciągnięty intensywną zielenią sosen, zbliżam się do lasku. Idę powoli, nie spiesząc się zbytnio. Po drodze mijam studnie. Nie jest ona jakaś szczególnie piękna. Ot, wykopana głęboka dziura w ziemi, otoczona małym murkiem zbudowanym z szarych kamieni. Jednak ma coś w sobie, coś co przyciąga i nie pozwala oderwać od niej wzroku. Obserwuję ją, do czasu. Nagle niebo spochmurniało. Wcześnieszy blask zastąpiła szarość i bardzo ciemny błękit burzowych chmur. Co się stało, że pogoda tak nagle się zmieniała? Rozglądam się, szukając odpowiedzi. Wtem ze studni wyłania się głowa mężczyzny. Cała obsmarowana błotem. Z kpiącym uśmieszkiem i ohydnym, wyrazem oczu. Postać podciąga się na rękach, aby za chwilę wyjść jedną, a potem drugą nogą ze studni. Po chwili zbliża się do mnie, aby wystawić swoje obślizgłe łapska w kierunku mojej twarzy. Nie mogę się ruszyć, gdyż nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Kiedy zdobywam się na siły by pobiegnąć, jest już jednak za późno. Czuję zaciskający się uścisk na mojej szyi. Próbuję złapać łapczywie oddech, miotam się w celu wyrwania. Jednak moje starania idę na marne. Uścisk na szyi tylko przybiera na sile. W tle słyszę śmiech, nie, rechot. Z moich oczu płynął łzy. Co się stało z tym wczesniejszym spokojem, zabawą. Gdzie one zniknęły?

  Obudziłem się cały zlany potem. Sięgnąłem po telefon i spojrzałem na ekran. 3:21 - trochę wcześnie. Wygramoliłem się z łóżka, kierując swoje kroki w stronę kuchni. Uważnie stąpałem po schodach, trzymając się kurczowo poręczy. Cały drżałem. Nie mogłem złapać spokojnie oddechu. Gdy dotarłem na miejsce, wyciągnąłem z lodówki wodę, pijąc ją łapczywie.
 - Co się stało, Gabryś? - usłyszałem głos mojej siostry z salonu - Nie możesz spać?
 - A ty ? - opowiedziałem pytaniem na pytanie - Czemu ty nie śpisz ?
 - Jacek przed chwilą do mnie dzwonił. Jest już w Warszawie. Nie chce mi się już spać, więc postanowiłam poczytać książkę. Teraz twoja kolej braciszku. Co Cię trapi ?
 - Koszmary. Wiesz jak je uwielbiam.
 - To wszystko przez wczorajsze wydarzenie, prawda ?
 - Też tak sądzę.
 Zapadła niezręczna cisza, lecz po chwili postanowiłem zawiązać jakąś rozmowę.
 - Leo, co czytasz ? - zapytałem się.
 - "Portret Doriana Graya". Zresztą, czytam to już czwarty raz. Chociaż tyle razy to przeczytałam, nie mogę się nadziwić jakie to piękne.
 - Właśnie, co Jacek robi w Warszawie ?
 - Pojechał do starych znajomych. Wiesz, powspominać stare czasy, kiedy tam mieszkał.
Zapadłą kolejna chwila ciszy.
 - Wiesz co? - przemówiłem
 - No co ?
 - Życie jest okrutne.
 - Czemu tak mówisz ?
 - A czy przypadkiem naprawdę tak nie jest ? - spytałem, patrząc na nią mądrymi oczami. - Czyż nie mam racji ? Życie nas nie oszczędza. Samo nas zabija.
 - Filozof - skwitowała mnie - Może masz w tym trochę racji.
 Kolejna chwila ciszy.
 - Wiesz co ? Pójdę się już położyć. Coś nagle zrobiłam się senna. - ziewnęła moja siostra. - Tobie też radzę się położyć. Może uda Ci się trochę wyspał. Nie chcę, żebyś wyglądał ja zombi. Moi znajomi przyjdą po południu. - uśmiechnęła się tajemniczo - Będzie dużo ciekawych ludzi. Dobranoc. - Po tych słowach ruszyła powolnym krokiem do swojego pokoju.
 Kiedy odgłos jej kroków ustał, podszedłem bliżej kominka, w którym się nadal paliło. Usiadłem przed nim i rozkoszowałem się miłym ciepłem. Prawdę mówiąc, nie miałem już ochoty spać. Sądzę, że nawet jakbym chciał, to nie dałbym rady tego zrobić. Długo tak siedziałem, wpatrując się z zafascynowaniem w buchające płomienie. Z tego transu obudziłem się dopiero, kiedy pozostał sam czarny popiół w kominku, a w salonie zapadła całkowita ciemność.  Spojrzałem na zegarek. 4:03 - może jednak spróbuje się położyć ?
 Zwlokłem się z podłogi. I poszedłem do mojego pokoju, aby później zasnąć.

 Obudziłem się o godzinie dziewiątej. Nie powiem, że noc należała do najprzyjemniejszych. Cały czas męczyły mnie rozmyślania. Czułem się tak, jakbym w ogóle nie spał.
 Słysząc odgłosy krzątania się mojej rodziny po domu, postanowiłem pójść do kuchni. Kiedy byłem na schodach, poczułem przyjemny zapach owsianki. Pewnie mama znowu uparła się na zdrowe śniadania. Zastałem przy stole moją siostrę, w pełni już ubraną, przeglądającą z przejęciem jakiegoś tabloida. Moja mama, jak przeczuwałem, gotowała śniadanie w kuchni.
 - Gdzie wybył tata ? - zapytałem
 - Poszedł do sklepu po mleko i bułki - Odpowiedziała mi, patrząc znad gazety - Mizernie dziś wyglądasz. Dobrze, że dziś ludzie przychodzą. Może Cię trochę rozruszam.

Praktycznie przez cały dzień nic nie robiłem. Czytałem książki, grałem na komputerze lub drzemałem na sofie. Ogólnie nic zbytnio nie miałem do roboty. Rodzice wyruszyli do pracy, a moja siostra wybyła na zakupy. Gdy wróciła do domu, od razu wygoniła mnie do pokoju, abym się przebrał. Trochę się ogarnąłem i wróciłem do salonu. Przyszło już trochę ludzi, jednak znałem wśród nich tylko jedną.
 - Hejka - usłyszałem przy uchu.
 - Nie skradaj się tak, Maciek. - odpowiedziałem mu - Właśnie, powiedziałbyś mi co za ludzie chodzą po moim domu? Coś twarzy nie kojarzę.
 - Spoko. Ta blondynka przy kominku to Sandra. Ma strasznie bogatych starych. Nie ma co. Kupują jej wszystko co zapragnie. Zachowuje się jak jaką księżniczka. Pierwszy rok studiów. Ta z którą rozmawia to Amelia, - tu wskazał na niską brunetkę w wielkich okularach - jest kimś w stylu " służąca księżniczki". Nie potrafi się Sandrze sprzeciwić. Słucha jej jak jakiegoś wielkiego boga. Jest w ostatniej klasie liceum. Chłopak siedzący na sofie to Daniel. Strasznie przyjacielski facet, ale rozmarzony. Mało towarzyski. Dziwię się, że w ogóle ty przylazł. Myślałem, że nie chce iść. No cóż, ktoś go musiał namówić .
 Maciek jeszcze przez chwilę przyglądał się twarzom ludzi pomieszczeniu. Miał kręcone, brązowe włosy oraz ciekawskie niebieskie oczy. Był wysoki, dużo wyższy ode mnie.
 Poznałem go rok temu na jednej z takich oto imprez, które organizuje moja siostra. Siedziałem w tedy w kącie, nie znając nikogo. On z ciekawości podszedł do mnie i tak właśnie rozpoczęła się nasza znajomość. Był niezwykle towarzyski, znał mnóstwo ludzi, przynajmniej tak wynika z moich obserwacji.
 Po przebadaniu wszystkich twarz ludzi w salonie, opisał mi : imię, nazwisko, zajęcia, charakter i wiek każdej z nich. Czy każdej , nie pamiętam. Nie zwracałem na te osoby żadnej uwagi.

 Impreza zakończyła się wcześniej niż myślałem. Albo mi poprostu tak czas szybko mijał. Prawie nikt mnie nie zainteresował. Prawie ... Jeden chłopak, bodajże Remigiusz, jak usłyszałem z jednej z rozmów. Ciągle sprowadzał na siebie uwagę. To dziwnym zachowanie, to opowiadając o  przejmujących wydarzeniach i faktach wyciętych z jego życia. Chłopak na pierwszy rzut oka kłamał. Bardzo dobry przykład rasowego mitomana. Wiele rzeczy z jego opowiadań, nie zgadzała się z wcześniejszymi słowami. Dobrym przykładem jest sytuacja, gdy najpierw jednej osobie mówi, że ma siostrę w Stanach. Następnej wciska kit, że jest jedynakiem. Kolejna dowiaduje się, że ma młodszego brata. Taką właśnie przeplatankę sobie wytworzył. Cóż, nie dziwota, że tak kłamał. Jak ktoś już raz skłamie, to musi to robić nadal.
 Szczerze powiedziawszy, nie wiem czy ktoś oprócz mnie zorientował się, że chłopak coś kręci. Potrafił dobrze manipulować ludźmi, wręcz perfekcyjnie.

 I tak oto, po tym pamiętnym  weekendzie nastał poniedziałek. Trzeba było się zebrać do szkoły. Pocieszająca myśl była taka, że majówka nadchodziła wielkimi krokami. Nie chodzi o to, że nie lubię szkoły. Po prostu, nie przepadałem za ludźmi z mojej jakże "cudownej" klasy. Było bodajże tylko kilka osób, którymi nie gardziłem. Reszta to same patałach, popisujące się, kłamiące, oszukujące. Ogólne - nie warte zachodu. Pomyśleć, że czekały mnie jeszcze dwa lata tułaczki w tym zapyziałym liceum. Chociaż, do naszej szkoły miała podobno przyjść jakaś nowa "atrakcja". Mianowicie, chodzi o nowego ucznia, czy tam uczennice. Ta tajemnicza osóbka powinna pojawić się w naszej szkole pod koniec maja.

 ***

 Heyo, co tam u was ? ^^ Na pierwszym miejscu - przepraszam za długą nieobecność. Mam nadzieję, że jeszcze o mnie nie zapomnieliście.
 Podoba wam się nowy wygląd bloga ? Ja osobiście uważam, że jest ogólnie lepszy niż tamten wcześniejszy.
 Postanowiłam, że zabiorę się za pisanie. Coś się rozleniwiłam.
 Piszcze w komentach, czy wam się spodobało.
Pozdrowienia i do następnego razu :*
 P.S. Zaczęłam dłuższe rozdziały pisać XD

sobota, 1 marca 2014

Niebieski Trampki 3 " Opowieść i herbata"

W czasie tej jakże krótkiej, ale bogatej w szczegóły historii, zdałem sobie sprawę z wielu rzeczy :
  1. Gdzieś zapodział się mój trampek (T.T)
  2. Jakby nie patrzeć mój los byłby marny, gdyby nie pojawił się Arek.
  3. No i ostatnie - ukazujące moją głupotę i bezmyślność - zapomniałem wziąć numer telefonu od mojego wybawiciela !!!

 No i jeszcze jedna rzecz. W czasie mojej opowieści obserwowałem twarz mojej siostry, która na samym początku była blada jak ściana, a kiedy pojawił się mój "książę na białym koniu" - przybrała kolor dojrzałych dojrzałych malin.
 W moim kubku panowały pustki, więc wypaliłem - Siostrzyczko, najukochańsza i najmądrzejsza. Czy mogłabyś mi zrobić jeszcze jedną herbatkę, tylko, że jeszcze z cytrynką i miodem?
 - Dobrze, jeśli opowiesz mi na kilka pytań - powiedziała z poważną miną - Po pierwsze - Ile ma lat? No wiesz, ten twój pię ...
 - Nie wiem.
 - Ok. Kolejne - Ma dziewczynę ?
 - Nie wiem.
 - Trzecie - Jakie jest jego adres ?
 - Nie wiem ?
 - Dobra, a chociaż numer telefonu znasz ? - zadane pytanie lekko poirytowana.
 - Nie znam. - opowiedziałem smętnie.
 - Jezuuuu, czemu ty jesteś taki bezmyślny ...
 - Nie jezusuj mi tu! - odpyskowałem - Źle się czułem, i nie myślałem w tedy o tym.
 - No trudno ... Robimy tak. - postanowiła - Lecisz teraz na górę pod prysznic, a następnie do wyra. Ja za ten czas zaparzę i przyniosę ci tą twoją herbatkę. Jak przyjdę do twojego pokoju to masz już leżeć w łóżeczku. Rozumiemy się, prawda ?
 - Tak - wstałem, obróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę schodów. Stopa jeszcze trochę mnie pobolewała, ale dało się wytrzymać - Mogłabyś mi jeszcze przynieś maść rozgrzewającą ? - spytałem będąc w połowie drogi.
 - Oczywiście, paniczu.

 Ot w właśnie taki sposób, po 15 minutach znalazłem się umyty w łóżku, upijając się gorącą herbatką. Przyjemne, aczkolwiek mocne ciepło czułem na stopie. Odłożyłem kubek na stolik nocny z myślą " Czas już iść spać". Jednak nie było to takie proste. Moje myśli zaprzątała jedna osoba. A mianowicie chłopak, który mnie dziś uratował. " Co by się stało, gdyby mnie w tedy nie znalazł? Gdyby przeszedł obok mnie obojętnie, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi? Jak bym skończył? Jako męska dziwka wiecznie nafaszerowana narkotykami, czy może porostu ktoś znalazłby moje ciało zmasakrowane i zbezczeszczone na śmietniku? " - w mojej głowie słyszałem coraz to bardziej nasilające się głosy. Nawet nie pamiętam, , jak udało mi się zasnąć w tym gwarze ...



No, i kolejna część za mną >.< Dziękuję bardzo za pozytywne komentarze. Szczerze mówiąc, to mnie tak jakby "zasiliło" do pisania.

piątek, 14 lutego 2014

Niebieskie Trampki 2 " Bogu dzięki !!! "

Nie wiem, ile czasu minęło, zanim się ocknąłem. Równie dobrze mogło to być 10 minut, jak i 1 godzina. Obudziłem się w jego ramionach. Było mi tak ciepło. Momentalnie wtuliłem się w jego klatkę piersiową. Myślę, iż właśnie tym jednym ruchem się zdradziłem.
- Och. Widzę, że już się obudziłeś. - usłyszałem tajemniczy głos. - Wszystko w porządku ?
 Po tych słowach podszedł do najbliższej ławki, i położył mnie na niej. Ja natomiast przetarłem swoje zaspane oczęta i przemieściłem się do pozycji siedzącej. Miałem zamiar wstać, jednak ból prawej stopie uniemożliwił mi ten ruch. Zasyczałem i po moim policzku, spłynęła jedna łza. Nieznajomy natychmiast wyciągnął rękę w moją stronę. Chwyciłem za nią szukając oparcia. Złapał moją prawą rękę i przewiesił  ją sobie na ramieniu.
 - Choć, pomogę ci. A tak poboczem - kontynuował - Jak masz na imię?
 - Gabriel, a ty ?
 - A co jeśli ci nie powiem? - jego wzrok spotkał się z moim mocno poirytowanym wyrazem twarzy - No dobra, dobra. Jestem Arek. Widzę, że nie jesteś całkiem rozmowny.
 - Tak już ma natura. Nie jestem dość mocno otwarty przed ludźmi, których prawie w ogóle nie znam. Szczerze mówiąc jestem trochę zdenerwowany tą sytuacją.
 - Naprawdę ? Nie widać tego po tobie. - skwitował - A co do twojej stopy. Chodźmy może do szpitala ?
 - Nie trzeba, przestaje mnie powoli boleć. Ale mam do ciebie jedną prośbę - mógłbyś odprowadzić mnie pod dom ?
- Nie ma problemu - oczywiście jak mnie pokierujesz.
- Dobra, teraz skręć w prawo ... Na następnym skrzyżowaniu w lewo ... Dobra teraz ...
- Gadasz jak jakiś GPS. - przerwał moje wyjaśnienia.
- Cicho bądź i słuchaj ...
 Tak oto minęła nam droga do mojego domu. Nie zabrakło w czasie niej śmiechów i chichów. Naprawdę świetnie się bawiliśmy. Ale wszystko co dobre szybko się kończy. W niedługim czasie trafiliśmy pod mój dom. Nadszedł czas pożegnania.
- Dasz radę stać sam na nogach ? - zapytał się mnie Arek.
- Umm. Chyba tak. Do drzwi powinienem dać radę pokuśtykać. Na 100 % w  domu jest moja siostra, więc mi pomoże.
- Okee. To zostawię cie już. Twoja siostra się pewnie martwi. Jest już późno.
- Twoi rodzice także.- opowiedziałem kuśtykając w kierunku drzwi.
- Nie sądzę. - usłyszałem cichy szept. Chyba lepiej będzie, jeśli udam, że tego nie słyszałem.
 Zatrzymałem się przy wejściu do domu i odwróciłem się do tyłu, żeby przegnać się z nowo poznanym znajomym.
- To do zobaczenia !!! - mówiąc ( a raczej krzycząc) to na mojej twarzy automatycznie pojawił się wielki banan, a moja prawa dłoń podniosła się do góry w geście pożegnania.
- Do zobaczenia. - ostatni raz tego dnia usłyszałem ten głos - Może się jeszcze kiedyś zobaczymy.
 Po tych słowach wszedłem do domu.
- Co to za przystojny kolega ? - usłyszałem głos 20-latki z kuchni. - Nigdy go nie widziałam !
- Aaaaaa ... Długa historia. Zrób mi herbatę, to ci opowiem siostrzyczko.
- Owocową czy zwykłą ?
- Zwykłą.
 Po paru minutach moja siostra przyszła z dwoma kubkami gorącego napoju w rękach. Podała mi jeden z kubków, upiłem łyk i zacząłem jej powoli opowiadać, co takiego ciekawego dziś się wydarzyło ...


 Hejo >.< Oto kolejna części opka Ancka. Jeśli są tu jakieś błędy, albo nie możecie się odczytać z takich i takich powodów, to piszcie swe zażalenia w komentarzach. Mam nadzieję, że wam się spodoba <3

piątek, 31 stycznia 2014

Niebieskie trampki 1 " Zachodzące słońce. Cóż z piękny widok ... "

 Idę w stronę parku. Ze słuchawkami na uszach, muzyką w głowie. W moich ukochanych niebieskich trampkach. Nigdy się z nimi nie rozstaję. Są ze mną odkąd miałem 7 lat. Oczywiście nie te same, bo to by było conajmniej dziwne. Po prostu, mam je w każdym rozmiarze, w dużej ilości. Kiedy wyrastam z jednych, wpycham się w drugie. Jednak kłopoty pojawiają się w zimie. No jak można przy 15 stopniach na minusie chodzić w cienkich trampkach? Albo w czasie pluchy. Przecież później będą całe mokre i ubłocone (T.T) !!! No, istnieje kilka wyjątków, kiedy ...
 Ups. Prawie spadłem plackiem na chodnik. To chyba przez moje niezawiązane sznurówki. Tak, to chyba przez to ... Jednak mimo to nigdy ich nie wiążę. Czasem nie mam czasu, choć zazwyczaj poprostu mi się nie chce. 

 Powoli zaczyna się ściemniać. Za jakieś 10 minut będę na miejscu. Przez całą drogę czułem, jakby kr=toś mnie obserwował. Jakby jakaś para paczadeł, śledziła każdy, nawet najmniejszy mój ruch. Na początku niepokoiło mnie to, jednak z czasem uspokoiłem swoje nerwy porwany przez wir spokojnych rytmów muzyki. A tak poza tym. Kto mógł mnie śledzić. Nie pochodzę z jakiejś wysoko usytuowanej rodziny.Chyba nie mógłby być to jeden z tych zboczeńców grasujących po mieście. Nie, oni nie atakują chłopaków. Chyba ...

  Idę spokojnie przez park ignorując wszystkich i wszystko, co dzieje się w okół mnie. Nagle czują czyjąś rękę na moim ramieniu. Ciągnie mnie na prawą stronę. Niestety nie zauważam dość wysuniętej płyty chodnika, która znajduje się obok mojej prawej stopy. Potykam się o nią i moja stopa wygina się boleśnie na bok. Z ból do oczu napływają mi łzy. Na szczęście nic nie chrupnęło. Byłem zbyt zajęty tłumieniem łez, żeby poczuć jak jeden z moich cennych butów ześlizguje się z obolałej kończyny na domiar tego tajemnicza osoba wykorzystała moment mojego zamyślenia i wepchnęła mnie w pobliskie krzaki. Mój mózg jakby na zawołanie włączył się. Zacząłem krzyczeć o pomoc, próbowałem się wyrwać, lecz boląca kończyna nie pozwalała mi na zbyt wiele ruchów. 
 Z biegiem czasu mój głos był coraz słabszy i zachrypnięty, aż w końcu nie mogłem już nic mówić. Zdarte gardło bolało mnie niemiłosiernie. Tajemniczy oprawca skorzystał z tego. Wsuną swoją oślizgłą łapę pod moją bluzkę. Jednak na szczęście nie zdążył nic zrobić. Zza krzaków wyłonił się chłopak, mniejwięcej w moim wieku. Popatrzył na mnie. Co zobaczył ? Twarz całą zalaną łzami, zapuchniętą. Włosy w nieładzie. Oraz wyciągniętą rękę, błagającą o pomoc. Przez chwilę patrzył na ten widok oniemiały. Otrząsną się. Pociągną za wyciągniętą ku niemu rękę. Zasyczałem z bólu kiedy zahaczyłem  o jedną z gałęzi krzaka obok. Chłopak podniósł mnie na ręce i położył na pobliskiej ławce. 
 - Poczekaj chwilkę. Muszę z nim poważnie "porozmawiać" - powiedział do mnie melodycznym głosem. Po czym ruszył biegiem w stronę gościa który mnie zaatakował. Widocznie chciał uciec. Jednak tak naprawdę nie wiem co się stało. Od przeżytych emocji straciłem przytomność ... 

 No i Ancek w końcu postanowiła opublikować swoje ukochane wypociny. Jestem ciekawa czy ktoś to w ogóle przeczyta ^^